Elektryczny rower to z całą pewnością bardzo wygodny środek lokomocji. Jego główną zaletą jest fakt, że jest najtańszy w utrzymaniu. Koszt przejechania 100 km na rowerze elektrycznym oscyluje gdzieś w okolicach 1 złotówki. Ten sam dystans przejechany samochodem kosztował by nas średnio 40 zł. W porównaniu z innymi środkami lokomocji elektryczny rower wciąż utrzymuje się na prowadzeniu.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że nasz pojazd nie emituje spalin, nie musimy martwić się o miejsce parkingowe, a do celu dojedziemy bez większego wysiłku. Pomoże nam w tym silnik elektryczny. Co szczególnie warte uwagi, zgodnie z prawem ruchu drogowego nie musimy ubezpieczać ani rejestrować naszego pojazdu, jeśli jest on zasilany napędem elektrycznym do 48 V, o mocy znamionowej nie większej niż 250 W. Jest to kolejny argument dla wszystkich, którzy zastanawiają się nad wyborem pomiędzy rowerem a skuterem. Tym drugim pojazdem nie możemy poruszać się bez rejestracji.
Przechodząc jednak do rzeczy. Napęd elektryczny składa się z trzech elementów: baterii, silnika i kontrolera. Bateria dostarcza „paliwo”, najczęściej litowo-jonowa, choć montowane są również baterie żelowe. Ich litowo-jonowe odpowiedniki są jednak pojemniejsze. Ich długość życia to około 500-700 ładowań. Najpopularniejsze baterie stosowane w rowerach elektrycznych mają napięcie 24 V lub trochę mocniejsze – 36 V. Dla prawdziwych wyczynowców przygotowane są również baterie o napięciu 48 V. Standardowa bateria 24 V pozwala na przejechanie około 50 km, w zależności od wybranego przez nas trybu wspomagania. Baterie montowane są zazwyczaj w specjalnie zaprojektowanych do tego miejscach w bagażniku rowerowym lub też uchwytach na ramie. Instalacja przypomina wtedy bidon.
Mówiąc o silniku roweru elektrycznego trzeba zaznaczyć jasno – nie myślmy, że rower pedałuje za nas. Silnik wspomaga nas jedynie w pedałowaniu, sprawiając, że delikatnie kręcąc pedałami, bez wkładania większej siły, osiągniemy prędkość 25 km na godzinę. Istnieje kilka rodzajów napędu. Silnik może być umieszczony centralnie. Moc silnika przenoszona jest wtedy bezpośrednio na łańcuch. Rower jest lepiej wyważony, zachowuje się naturalnie na drodze. Silnik może być również zainstalowany w przednim kole, znajduje się wtedy w przedniej piaście koła. Podczas pedałowania czujnik w korbie wysyła sygnał do silnika. Ten tak jak w przypadku samochodów z przednim napędem, dodatkowo ciągnie nas zdejmując ciężar z pedałów. Takie rozwiązanie przydaje się szczególnie na podjazdach, gdzie możemy poczuć jak rower ciągnie nas za sobą do przodu. Silnik może być też mocowany w tylnym kole, również w piaście, dając nam dodatkowy „wiatr” w plecy.
Ostatnim elementem systemu jest kontroler. Dostępny w dwóch wersjach, jako panel LED lub LCD. Ten drugi przypomina miniaturowy komputer pokładowy. Pokazuje np. prędkość, poziom naładowania baterii, poziom wspomagania, a czasami również pokonany dystans. LED-owa wersja to prosty mechanizm, za pomocą którego możemy sterować poziomem wspomagania i kontrolować poziom naładowania baterii.
Decyzja o zakupie roweru elektrycznego nie należy do prostych. Ceny najtańszych rowerów elektrycznych oscylują wokół 2 tysięcy złotych, za rower średniej klasy musimy zapłacić około 3,4 tysiąca złotych. Za tę cenę możemy już kupić sobie skuter. Patrząc perspektywicznie, nie da się przejść obojętnie wobec kosztów „paliwa”.